Dwie dziewczyny, 3 tygodnie, 4 kraje. Tak w skrócie, prawie 4 lata temu, zaczęła się moja autostopowa przygoda. I nie tylko moja, bo obie podróżowałyśmy wtedy autostopem po raz pierwszy. To był fantastyczny czas, a przygoda nie do opisania!

Razem z Elizą studiowałyśmy w tamtym czasie w Słowenii, w niedużej nadmorskiej miejscowości – Koper. Spędziłyśmy tam kilka miesięcy w ramach programu Erasmus. Semestr w Słowenii podzielony jest na pół, co oznacza 4 sesje egzaminacyjne w ciągu roku, ale również zmianę przedmiotów średnio co 3 miesiące. Tu szczególnie dopisało nam szczęście, bowiem wszystkie wybrane przez nas zajęcia prowadzone były w pierwszej części letniego semestru.  Ostatni egzamin zdałyśmy więc na początku kwietnia, zaczynając tym samym najdłuższe wakacje w naszym życiu. Szczęściary – wiem 😉

Ze Słowenii do Portugalii

Wykorzystując wolny czas, w połowie kwietnia wyruszyłyśmy na naszą pierwszą autostopową podróż po Europie. Plan był dość ambitny jak na pierwszy raz, ale równie ekscytujący. Chciałyśmy przejechać przez Włochy, wybrzeże Francji, odwiedzić Barcelonę, Walencję (gdzie w tamtym czasie była meta wyścigu Auto Stop Race), Lizbonę oraz Porto, skąd zabukowany miałyśmy powrotny lot do Bolonii. Plan zrealizowałyśmy prawie w 100%, z małą przygodą po drodze o której później, a co w tym wszystkim najciekawsze cała „wycieczka” kosztowała nas nieco ponad 300 euro/os, wliczając zakupy w Primarku 😉

W trakcie podróży zwiedziłyśmy m.in. Antibes, Monaco, Niceę, Cannes, Montpellier, Barcelonę, Walencję (gdzie zadomowiłyśmy na chwilę dłużej na campingu ASR), Lizbonę i Porto. Spałyśmy u znajomych – w Barcelonie i Porto odwiedziłyśmy moich znajomych poznanych dzięki działalności w organizacji studenckiej ESN, u hostów znalezionych dzięki Coachsurfing.org, na campingu pod namiotem, w domach spotkanych w trakcie podróży ludzi, w tirach. Była też noc podczas której nie spałyśmy wcale, ale o tym również napiszę w jednym z kolejnych wpisów 🙂

Śniadanie wielkanocne we Francji

Dzień przed Wielkanocą, w Wielką Sobotę, spakowane w dwie sportowe torby (nie miałyśmy wtedy nawet dobrych plecaków) wystartowałyśmy z Koper, a już następnego dnia rano jadłyśmy „wielkanocne” śniadanie na stacji we Francji! Ale po kolei… 😉

Na początku wcale nie było łatwo. Słoweńscy kierowcy nie chcieli się zatrzymywać, mijające nas auta często były wypchane po brzegi – dziećmi, bagażami… chyba też jechali na święta…;) Przez chwilę nawet zastanawiałyśmy się czy aby na pewno wybrałyśmy odpowiedni termin, czy damy radę. Na szczęście po ok. godzinie zatrzymało się dwóch mężczyzn, którzy podrzucili nas kawałek dalej – do Włoch, a dalej już jakoś poszło.

Dużo nas ostrzegano przed stopowaniem we Włoszech. Że ciężko, że kierowcy się nie zatrzymują, że mandaty i policja. Po części to prawda, po części nie.

Buongiorno Italia!

Ze stopem faktycznie nie było łatwo, chciałyśmy dostać się na autostradę, kawałek szłyśmy nawet na piechotę. W końcu pomógł nam sympatyczny Włoch, który serwując nam przy okazji pyszne włoskie espresso podrzucił nas na stację benzynową przy autostradzie. Bingo! I tu poniekąd sprawdziło się to, przed czym nas ostrzegano. Włosi bacznie się nam przyglądali, zwracając uwagę szczególnie na nasze bagaże i kawałki wystających tekturowych tabliczek. Na pytania o podwózkę kręcili głowami, a po chwili przyjechała policja, która przez dłuższy czas również bacznie się nam przyglądała. Czekając aż pojadą, wyciągnęłyśmy prowiant i planowałyśmy dalszą trasę. Potem znalazłyśmy tira, który jechał prosto do Francji 🙂

Na stację postojową dojechaliśmy w nocy i dzięki uprzejmości kierowcy spędziłyśmy naszą pierwszą noc w tirze. Bez żadnych niestosownych propozycji, bez morderstw, całe i zdrowe. A nad ranem sympatyczna Francuzka podwiozła nas prosto do Antibes, gdzie mieszkała ona ale i również nasz pierwszy host 🙂

Jako, że podróż była zbyt długa i zdecydowanie zbyt ciekawa, żeby zmieścić ją w jednym wpisie – pozwólcie, że podzielę ją na kilka krótszych wpisów. Na pierwszy ogień oczywiście Francja i niesamowite Lazurowe Wybrzeże, które od początku skradło moje serce. Będzie dużo zdjęć, dużo ciekawych miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć i jeszcze więcej pięknych wspomnień! Stay tunned 😉

Samą podróż autostopem gorąco Wam polecam. To niesamowite doświadczenie i szansa na poznanie fantastycznych ludzi, jak również odwiedzanych miejsc z zupełnie innej perspektywy. Czy to bezpieczne? Myślę, że niemniej niż zwykłe codzienne życie, ale o tym również w kolejnym wpisie 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.