Mówi się, że wobec stolicy Tajlandii nie można być obojętnym – albo się ją kocha albo nienawidzi. Bangkok – miasto kontrastów, kolorów zapachów i niesamowitych smaków. Swoisty misz masz. Z jednej strony wysokie, luksusowe apartamentowce, z drugiej bieda, wystające kable, śmieci i slumsy. Hałas, tłok, miliony skuterów i samochodów  nawet w późnych godzinach nocnych. To miasto nie śpi, życie toczy się tam całą dobę! Uważajcie – Bangkok wciąga i uzależnia! Do tego bije rekordy Guinessa w kategorii najdłuższa nazwa geograficzna na świecie – spróbujcie ją przeczytać 😉

Jeśli mogłabym coś Wam poradzić – zostawcie zwiedzanie Bangkoku na koniec waszej podróży po Tajlandii. To może być zbyt duży szok kulturowy na początek, szczególnie jeśli to wasza pierwsza podróż do Azji. Warto wcześniej nieco przywyknąć do kultury i porządku panującego w Tajlandii 😉

W Bangkoku byliśmy dwa razy – na początku naszej podróży i na końcu. Pierwsze wrażenia były mieszane, nie wiedzieliśmy czy to miasto nas bardziej zachwyca czy przeraża. Wysiedliśmy z samolotu na głównym lotnisku późnym wieczorem i gdyby nie poznana na lotnisku w Katarze młoda para z Polski, czulibyśmy się nieco zagubieni i przytłoczeni. Mimo, że poznani Polacy mieli zarezerwowany hotel w zupełnie innej części miasta (a właściwie to metropolii) i towarzyszyli nam tylko do wyjścia z lotniska, razem czuliśmy się trochę raźniej 😉

Na pewno słyszeliście, że w Bangkoku (zresztą jak i w całej Tajlandii) trzeba się targować, z pewnością słyszeliście też o taksówkarzach lubiących na każdym kroku naciągać turystów (biały = kasa). My też, dużo o tym czytaliśmy, mieliśmy ze sobą nawet super notatnik pełen dobrych rad i wskazówek na pierwsze dni w Tajlandii. Rady te jednak nie do końca sprawdziły się w obliczu zasad panujących na lotnisku 🙂

Kiedy lądujecie na głównym lotnisku Bangkoku, przed wyjściem z hali przylotów musicie najpierw pobrać numerek na taksówkę, a następnie ustawić się w jednej z długich kolejek i uzbroić się w cierpliwość. Kiedy przyjdzie wasza kolej, wskazana zostanie konkretna taksówka i albo do niej wsiądziecie, albo możecie ustawić się w kolejce ponownie i poczekać na następną. W czym problem? Jedna z rad w naszym kajeciku brzmiała: „zawsze pytać o taxi-meter” albo „uzgodnić cenę za przejazd zanim wsiądziemy do taksówki”. Podekscytowani zaczęliśmy więc tłumaczyć gdzie chcemy jechać i pytać o „taxi-meter” i o cenę. Bezskutecznie. Na migi też było ciężko. Adres hotelu również niewiele mówił naszemu kierowcy, który kompletnie nie zwracając uwagi na nasze próby komunikacji wrzucił do bagażnika nasze plecaki, po czym wykonał kilka telefonów do (jak się nam wydaje) zaprzyjaźnionych taksówkarzy literując im adres naszego hotelu. Po kilku telefonach uśmiechając się szeroko wklepał coś do swojej nawigacji na telefonie komórkowym i ruszyliśmy. Nieco zmieszani sytuacją i ostrzegani przez znajomych włączyliśmy jednocześnie nawigację w maps.me i śledziliśmy na bieżąco trasę, a w przerwach podziwialiśmy widoki za szybą auta. Oczywiście nie obyło się bez małego naciągnięcia, ale nasz taksówkarz i tak nie zbaczał zbyt często z trasy, włączył taxi-meter i nie uciekł z bagażami, więc „straty” były niewielkie:)

Pierwszą noc spędziliśmy w niewielkim „hotelu”/guest housie, niedaleko lotniska Don Muang w Bangkoku, bo już następnego dnia lecieliśmy stamtąd do Krabi. Warunki były średnie, ale było czysto, w kranie była ciepła woda, nie było robaków, po ścianach biegały jedynie małe jaszczurki, a rano na lotnisko zawiózł nas „hotelowy” bus. Jeśli więc szukacie niedrogiego noclegu w tych okolicach – polecamy Kung Val Mansion (347 Chang Akat Uthit Road, Don Muang, Bangkok).

Kiedy wróciliśmy do Bangkoku na koniec naszej wyprawy, chaos i brud panujący w mieście już tak nie przytłaczał, ludzie wydawali się przyjaźniejsi, a my czuliśmy się już zdecydowanie bardziej „swojo”. I wpadliśmy, po uszy.. 🙂

Poniżej nasze top miejsca w Bangkoku – enjoy!

1. Wielki Pałac i Wat Phra Kaeo

Wielki Pałac Królewski po prostu trzeba zobaczyć, chociażby po to, żeby wyrobić sobie na jego temat opinię. Jednych zachwyca, drugich trochę mniej. Być może po obejrzeniu kilku/kilkunastu świątyń w Tajlandii, ten wielki przepych, złocenia, wizerunki demonów po prostu przestają robić aż tak wielkie wrażenie. Wielki Pałac podobno można zwiedzać całymi godzinami, nam jednak zajęło to ok 2 godzin. Zwiedzanie najlepiej zaplanować na godziny poranne lub popołudniowe, kiedy jest tam najmniej turystów. Bilet wstępu jest dość drogi (jak na Tajlandię) – ok 500 THB

Pamiętajcie, że jest to rezydencja królewska, a także kompleks świątynny, a więc na jego terenie obowiązuje odpowiedni strój. Krótkie spodenki, spódniczki, sandały, klapki i odkryte ramiona nie są dozwolone. Jeśli nie mamy ze sobą odpowiedniego ubrania, na miejscu znajduje się wypożyczalnia. Polecamy jednak zamiast tego kupić charakterystyczne, przewiewne spodnie w słonie na jednym z pobliskich straganów – kosztują niewiele i na pewno się przydadzą, a dodatkowo doskonale chronią przed upałami 🙂

 

2. Wat Po

Wat Po – Świątynia Leżącego Buddy to moja ulubiona świątynia w Tajlandii. To najstarszy i zarazem największy kompleks świątynny Bangkoku. Znajduje się tam ponad 1000 wizerunków Buddy, a najważniejszym i najbardziej znanym jest wielki Leżący Budda mierzący aż 46 m długości i 15 m wysokości. Leżący z podpartą na ręce głową Budda przechodzi w stan nirwany. Wzdłuż świątyni ustawionych jest 108 małych skarbonek, a wrzucenie po jednej monecie do każdej z nich ma zapewnić szczęśliwe życie. Nie mogliśmy ryzykować i też wrzuciliśmy swoje 108 monet 🙂 (nie martwcie się –  Tajowie są bardzo dobrze przygotowani turystycznie i na miejscu możecie „kupić” słoiczek drobnych monet).

Wat Po znajduje się tuż obok Wielkiego Pałacu, bez problemu dostaniecie się tam na piechotę. Cena biletów jest dużo niższa – ok 100 THB. Naprawdę warto!

3. Wat Arun

Niestety w czasie kiedy byliśmy w Tajlandii świątynia Wat Arun była w remoncie, dlatego nie mamy dla Was żadnych jej zdjęć. Bez problemu znajdziecie jednak wiele pięknych fotografii w graficie Google. Wat Arun szczególnie pięknie wygląda nocą 🙂

4. Thon Buri – rejs po dawnej stolicy Syjamu

Rejs po Thon Buri – dawnej stolicy Syjamu to jak wycieczka w czasie do krainy dawnego Orientu. Thon Buri aż do lat 70 XX wieku było samodzielnym ośrodkiem, a przyłączenie do metropolii nie pozbawiło miejsca niesamowitego azjatyckiego charakteru. Sieć kanałów i tajskie domki postawione na wodzie robią ogromne wrażenie.

Nasz rejs to dość zabawna historia, bo pomimo tego, że mieliśmy go w swoich planach na łódkę trafiliśmy zupełnie przypadkowo. Zaczepieni przez nieznanego Taja w drodze do Wielkiego Pałacu zostaliśmy wręcz wrzuceni do Tuk Tuka,  który zawiózł nas prosto do portu. Przyznaję, że dałam się mu kompletnie zagadać, co nie do końca spodobało się Piotrkowi, ale ostatecznie była to nasza najtańsza podróż Tuk Tukiem, bo kosztowała nas kilkadziesiąt groszy (tylko dlatego, że załatwił nam go tubylec) i pomimo tego, że początkowo nie mieliśmy pojęcia gdzie jedziemy znaleźliśmy się w idealnym miejscu 🙂

Ciekawostką jest to, że klongi (czyli kanały) stanowiły dawniej podstawę sieci komunikacyjnej w Bangkoku, przez co miasto nazywane jest „Wenecją Wschodu”. Wraz z rozwojem miasta, wiele z kanałów zostało zasypanych i zamienionych na ulice. W Thon Buri klongi nadal spełniają funkcję komunikacyjną, dlatego warto zobaczyć jak wygląda życie na wodzie 🙂

5. Dzielnica Chińska

Chińska dzielnica to obszar pomiędzy dwoma ulicami: Charoen Krung i Yaowarat. Spacer wąskimi uliczkami, które przepełnione są licznymi straganami i sklepikami to prawie jak wizyta w Chinach, szczególnie po zmroku – kiedy ulice rozświetlają wszechobecne chińskie neony. W okolicy jest też kilka dużych i znanych targów kwiatów i warzyw na które warto się wybrać, m.in. Pak Klong.

6. Tuk Tuk

Tuk Tuk to nie miejsce, ale jeden z symboli Tajlandii i dlatego przejażdżki Tuk Tukiem po prostu nie może zabraknąć w trakcie waszego pobytu w Bangkoku. Tuk Tuki pełnią rolę taksówek i złapać je można niemal w każdym miejscu i o każdej porze. Nie ma taksometrów, ceny każdorazowo podlegają negocjacjom i zazwyczaj są nieco wyższe niż ceny zwykłych taksówek. Za to wrażenia… niezapomniane!

Lepiej jednak, żeby Tajowie nie poczuli, że jesteście w potrzebie i bardzo potrzebujecie podwózki bo cena może pójść znacząco w górę, szczególnie jeśli dookoła nie ma innych środków transportu 🙂 Doświadczyliśmy tego na własnej skórze, kiedy „odrobinę” zbyt późno wyszliśmy z hotelu w dniu naszego powrotu do Polski i razem z poznaną na Phi Phi parą (Karolina i Tomek – pozdrawiamy ;)) próbowaliśmy złapać jakąś podwózkę na dworzec. Niestety, były to chyba godziny szczytu (jeśli w Bangkoku można takie wyodrębnić) i każda taksówka słysząc „taxi-meter” zwyczajnie odjeżdżała. Nie mieliśmy czasu a jedyną deską ratunku były stojące niedaleko tuk tuki. To, że byliśmy w potrzebie było oczywiste i to, że zostało to zauważone przez Tajów również. W końcu jednak pojechaliśmy, wszyscy – w czwórkę z plecakami przywiązanymi do tuk tuka + kierowca i zdążyliśmy na samolot 🙂

7. Khao San Road

Tego miejsca nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Legendarna Khao San Road, czyli centrum rozrywki i rozpusty Bangkoku. W ciągu dnia pełno jest tu straganów i sklepików z pamiątkami. Po zmroku ulica jest zamykana dla samochodów, a w miejscu pamiątek pojawiają się „ogródki” należące do tamtejszych klubów i barów wypełnione po brzegi młodymi ludźmi z całego świata, chcących zaznać nocnego życia w Bangkoku.

To tutaj możecie zobaczyć słynne Ping Pong Show, zjeść karalucha czy pasikonika, wybrać się na tajski boks, do klubu ze striptizem, zrobić tatuaż. Jest tam chyba wszystko co możecie sobie wyobrazić. Bez względu jednak na to, czy macie ochotę na tak ekstremalne atrakcje czy nie, warto odwiedzić Khao San i na własnej skórze poczuć ten klimat. Poza karaluchami zjecie tam bowiem też wiele innych, fantastycznych tajskich potraw, zarówno prosto z ulicy jak i w pobliskich restauracjach (np. na równoległej ulicy Rambuttri). Na Khao San jadłam chyba najlepsze Pad Thai w całej Tajlandii! Oczywiście nie zabraknie tam słynnych bucketów, czyli drinków na bazie rumu w kolorowych, plastikowych wiaderkach, o których pisaliśmy już w poście na temat Phi Phi 🙂 Jedźcie tam!

8. Sky bar

Wizyta w jednym ze sky barów to obowiązkowy punkt programu. Widok nocą na miasto z 47 (lub wyższego) piętra jest niesamowity. W Bangkoku macie do wyboru kilka miejsc „oferujących” taką atrakcję. Polecamy Wam w szczególności Cloud 47. Widok jest fantastyczny, dresscode nie wymaga założenia garnituru (ciężko spakować go do plecaka), a i ceny są naprawdę znośne! Na miejscu musicie po prostu zamówić coś do picia lub jedzenia i możecie napawać się tym pięknym widokiem do woli 🙂

Mam nadzieję, że wpis Wam się podobał. Jeśli macie jakieś pytania, chętnie na nie odpowiemy ! 🙂

A jeśli szukacie niedrogiego noclegu w Bangkoku polecamy „The region„. Jeżeli lubicie chodzić do większości głównych punktów w Bangkoku dostaniecie się na piechotę 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.